Z innej beczki, czyli MRM Włocławek


Przez dłuższą chwilę, bo aż dwa dni, zbierałam się do napisania tego postu. Nie wiedziałam, czy to dobry pomysł, ale rozważając wszystkie za i przeciw zdecydowałam się trochę opowiedzieć Wam o tym co przeżyłam przez ostatnie 5 miesięcy z Młodzieżową Radą Miasta Włocławek.

Jak wiecie, lub nie wiecie, nie byłam radną. Nawet nie startowałam w wyborach, ale pomagałam przeprowadzić je w swojej szkole. Wiedziałam kto kandyduje, nie mogłam tylko zrozumieć po co i dlaczego. Wcześniej nie słyszałam wiele o MRMie, ale jeżeli już coś obiło mi się o uszy to tylko to, że radni mają problemy z tym, czy tamtym. Dlatego pytałam moich znajomych czemu zdecydowali się kandydować. Słyszałam różne odpowiedzi: "lubię takie akcje społeczne", "w sumie to nie wiem, może będzie fajnie", "dla zwały".

Sami możecie myśleć co miałam wtedy w głowie, nikt nie potrafił mi jednoznacznie wyjaśnić jak działa MRM i po co istnieje.
Nie spodziewałam się jak szybko moje sceptyczne podejście się zmieni.

Kacper, czyli przewodniczący rady, a osobiście mój przyjaciel, poprosił mnie żebym robiła zdjęcia na sesjach. Bez większego zastanowienia zgodziłam się, bo każda okazja do robienia zdjęć jest dobra i to też jakieś nowe doświadczenie. Dzięki Bogu za moje podejście, bo dzięki tej 'niewinnej' propozycji Kacpra zupełnie zmieniłam patrzenie na MRM i było mi dane przeżyć z nimi mnóstwo wspaniałych chwil.

Przechodząc do konkretów, bo słowem wstępu powiedziałam już chyba za dużo ;)
Z każdą kolejną sesją bliżej poznawałam radnych i działanie Rady od tzw. kuchni. Kadencja była wyjątkowo krótka, bo trwała 5 miesięcy, ale dobrze trafiłam jeżeli chodzi o ich działanie.




Pierwsza sesja ciągnęła się niemiłosiernie przez trzy godziny, co na początku mnie trochę zraziło. Pomyślałam sobie, że szkoda tracić czas na rzeczy, które i tak mnie nie dotyczą.
Ale jak bym się pomyliła! Przecież MŁODZIEŻOWA Rada Miasta zajmuje się sprawami młodzieży, a ja do niej należę. 

Przychodząc na sesje mogłam zobaczyć jak młodzi ludzie angażują się w życie miasta, nie siedzą bezczynnie w miejscu, tylko próbują zmienić cokolwiek i sprawić by choć kilka osób nie powtarzało znów "dlaczego w tym mieście nie ma nic do roboty". 
Na własne oczy przekonałam się, że ludzie chcą działać, nie zważając na przeciwności losu, których było sporo, bo nie każdy wniosek zostawał przyjęty przez 'dorosłą' radę, czyli ludzi przez których musiały przejść wszystkie nasze pomysły. 
Tak, piszę "nasze", bo każdy może zgłosić wniosek do rady, poza tym ja czuję się jak część tej naszej młodzieżówki ;-)

No i te wspólne piwa po sesjach też przyczyniły się do tego, że mówię nasze ;)



Udało się zorganizować Marzycielką Pocztę, która okazała się przysłowiowym hitem (pozdro dla kumatych XD), mnóstwo osób przyszło napisać listy dla dzieciaków, dzięki czemu mogliśmy zrobić coś dobrego. 




Jednak naszym największym sukces był II Kongres Rad Młodzieżowych. 
I nie zgadniecie, ale kosztował on tylko 3700zł, a nie 140tys tak jak niektórzy uważają.
Kacper stawał na głowie, by uzyskać jakiekolwiek środki, radni i wolontariusze tonęli w papierkowej robocie, było mnóstwo latania, załatwiania i siedzenia w urzędzie. Nie zabrakło też spięć między nami. Ileś my się nakłócili i nadenerwowali- nie da się tego opisać. Ale co z tego wynieśliśmy i jak byliśmy szczęśliwi to nasze. Nie zdajecie sobie nawet sprawy jak chaotycznie działaliśmy, według Kacpra nic nie było dopięte na ostatni guzik. Mimo tego wszystko udało się idealnie! Przyjechało do nas mnóstwo Rad z całej Polski, zorganizowaliśmy grilla na rozluźnienie pierwszego dnia, później prowadzone były debaty, wykłady i warsztaty. A co działo się wieczorami w bursie? Pełna integracja oczywiście! Mogę Wam mówić szczerze- żałujcie, że nie braliście udziału w takim przedsięwzięciu! Poznałam ogrom cudownych ludzi, zżyłam się z naszymi radnymi, zrobiłam mnóstwo zdjęć i wiele się nauczyłam. Cowieczorną kongresową tradycją stały się moje rozmowy z Panem Przewodniczącym, wspominam je tak miło, że musiałam napisać o nich i tutaj! A to dlatego, że dzięki owym rozmowom spojrzałam na kilka spraw trochę inaczej, no i bardzo nas do siebie zbliżyły. No i nawiązałam znajomości, o których wcześniej nawet bym nie pomyślała! (Pozdrawiam Cie serdecznie, Oluś, bo wiem że wiesz, że to o Tobie<3)
Ciągle wspominamy kongres i na pewno będziemy robić to jeszcze długo :)









25 sierpnia przyszło mi skończyć tę przygodę. Było mi niesamowicie trudno, bo to przy okazji tej właśnie kadencji zmieniłam swoje nastawienie do Rady, zżyłam się z wieloma ludźmi, poznałam Radę od środka i musiałam pożegnać prawdopodobnie idealną osobę na idealnym stanowisku, czyli Przewodniczącego. 
Rada zmieniła moje patrzenie na Włocławek, pozwoliła mi nawiązać nowe przyjaźnie, przeżyć wiele cudownych chwil, które powtórzę to po raz setny- wiele mnie nauczyły. 
No i skłoniły mnie do podjęcia decyzji, której sama bym się po sobie nie spodziewała jeszcze pół roku temu. Do czego zmierzam? 1 września zostaną rozpisane nowe wybory, a z początkiem października będą przeprowadzone. Byłabym ogromnie wdzięczna za postawienie krzyżyka przy moim nazwisku. Tak, będę kandydować ;-) I Was też do tego namawiam. Jeżeli macie już dosyć siedzenia w miejscu, chcecie coś zmienić- to jest miejsce dla Was. Razem możemy zdziałać dużo więcej. 

Przy okazji tego postu chciałabym bardzo podziękować moim ukochanym Radnym i Bezradnym. Zmieniliście moje poglądy, wpłynęliście na mnie i zapewniliście mi naprawdę wspaniały czas pełen wrażeń. Nie będę nikogo wymieniała z imienia i nazwiska (żeby ktoś się przypadkiem nie obraził ;-), doskonale wiecie kogo mam na myśli. 
WIELKIE DZIĘKI ZA WSZYSTKO I DO ZOBACZENIA W PRZYSZŁEJ KADENCJI!

Podziel się:

JOIN CONVERSATION

1 komentarzy: